Położona w południowo-zachodniej części Żółkwi siedziba hetmana Żółkiewskiego i rodu Sobieskich na przestrzeni dziejów miała zarówno podniosłe, jak też i tragiczne chwile. Jedną z takich chwil jest masakra w zamkowym areszcie w 1941 roku.
Po klęsce wrześniowej 1939 roku Żółkiew wraz z resztą wschodnich ziem polskich znalazła się pod okupacją sowiecką. Zatrzymane wówczas przez sowiecki aparat bezpieczeństwa osoby były osadzane w przedwojennym więzieniu grodzkim, przemianowanym na areszt NKWD. Cele więzienne, mogące pomieścić kilkudziesięciu więźniów, znajdowały się w jednej z baszt żółkiewskiego zamku.
Po inwazji hitlerowskich Niemiec na Związek Radziecki (22 czerwca 1941 roku), oddziałom Wermachtu udało się rozbić sowieckie wojska nadgranicznych okręgów, a następnie wedrzeć się w głąb terytorium Związku Radzieckiego. Wobec szybkiego natarcia niemieckiego wojska władze sowieckie podjęły decyzję o rozstrzelaniu więźniów politycznych przetrzymywanych w więzieniach zachodnich terenów ZSRR. Z rozkazu ludowego komisarza spraw wewnętrznych Ławrientija Berii z czerwca 1941 roku miały zostać stracone osoby m.in. skazane za „działalność kontrrewolucyjną”, „działalność antysowiecką”, sabotaż i dywersję.
Istnieją rozbieżne relacje na temat przebiegu likwidacji przez funkcjonariuszy NKWD więźniów przetrzymywanych na żółkiewskim zamku. Według jednej z nich aresztantów zabijano strzałem w tył głowy na dziedzińcu aresztu. Jednak ukraiński nauczyciel, będący świadkiem ekshumacji ofiar, twierdził że, że zwłoki nie nosiły ran postrzałowych. Według innej, niepotwierdzonej relacji, ofiary prowadzono do pobliskiego parku, w którym roztrzaskiwano im czaszki łomem.
Oprawcy NKWD na szczęście nie zdołali zlikwidować wszystkich więźniów. Po ewakuacji władz sowieckich, w nocy z 28 na 29 czerwca, kilku niedoszłym ofiarom udało się uciec z aresztu. Po wkroczeniu oddziałów Wermachtu do miasta, mieszkańcy udali się na zamek w nadziei, że odnajdą aresztowanych krewnych i przyjaciół. Na dziedzińcu aresztu odkryto dwie zbiorowe mogiły przykryte deskami. Wspomniany nauczyciel twierdził później, że ekshumowano wówczas 29 ciał. W rzeczywistości ofiar było 34, a ich imienną listę sporządziły władze ukraińskie w latach 90. XX wieku. Wśród nich było trzydzieści osób narodowości ukraińskiej oraz cztery narodowości polskiej. Ofiary zbrodni upamiętniają pamiątkowe tablice znajdujące się na zamku.
Fot. tyt.: zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego
Jeśli podoba się Wam to, co czytacie – wesprzyjcie wirtualną kawą.